(c) Carllton
***
***
17 października 2015
Bardzo trudno wyciągnąć
przyjaciółkę z opresji, kiedy samemu jest się w kiepskim nastroju. Jednak wiedziałam,
że nie mogę jej zostawić w takim stanie; zapłakanej, smutnej i z brakiem chęci
do wykonania jakiejkolwiek czynności, o którą ją proszę. Od dwóch godzin siedzę
obok niej na łóżku i od dłuższego czasu streszczam swoje dotychczasowe życie.
Zaczęłam od liceum, które udało mi się ukończyć z wyróżnieniem, dzięki czemu
dostałam się na wymarzone studia. Niestety, nawiasem mówiąc, z powodów dla mnie
oczywistych (dla innych niekoniecznie) musiałam przerwać je w połowie i chociaż przez chwilę chciałam poczuć się jak
normalna osoba, której nie zna cały świat, to i tak wiedziałam, że ktoś się w
końcu o mnie dowie.
Bycie córką prezydenta Stanów
Zjednoczonych niosło ze sobą pewne korzyści. Mogłam mieć wszystko: począwszy od najnowszych butów od Chanel, a skończywszy na najnowszym Ferrari. Pozytywów było wiele
i zdawałam sobie sprawę z tego, że prawie wszyscy, którzy mnie znali, chcieliby
zająć moje miejsce.
Chyba nigdy się nie dowiedzieli, jak wygląda prawdziwe życie.
Każdy bliższy krewny
prezydenta jest w pewien sposób sławny. Śledzą go i marzą o uwiecznieniu złego
ruchu, który spowoduje, że cały kraj będzie miał o czym mówić, a stacja czy
gazeta zarobi na tym temacie.
— Odezwiesz się w końcu do
mnie? — Powtarzałam to pytanie po raz trzeci, ale cisza, która trwała w pokoju,
nie pozwalała mi na normalne myślenie. Uwłaczała mi; powodowała, że chciałam
rzucić Mery o stół. — Mery, jeśli w tej chwili nie wypowiesz chociaż jednego
słowa, będę zmuszona wpuścić tutaj tych lekarzy. A wiem, jak ich nienawidzisz.
Ku mojemu zdziwieniu jej ręka
nagle się poruszyła i przesunęła z kolana na udo. Powoli odwróciła głowę w moją
stronę i uśmiechnęła się zimno. Znana była z tego braku fałszywości; jej
uśmiech potrafił rozweselić niejedną osobę — nigdy nie zdarzyło mi się
pocieszać Mery, bo sama doskonale dawała sobie radę z emocjami. To typ
optymisty, który wędruje po swoich żółtych drogach, patrząc na świat przez
różowe okulary.
— Nie wiesz, co on mi zrobił —
powiedziała cicho, marszcząc lekko czoło. — Nigdy tego nie doświadczyłaś i
zapewne nigdy nie doświadczysz.
— Nie widziałyśmy się dwa
lata, Mery — oświadczyłam, delikatnie się uśmiechając i ściskając jej
lodowatą dłoń. Przeszedł mnie zimny dreszcz. — Nawet nie masz pojęcia, ile
przez te dwa lata wycierpiałam... — Westchnęłam głęboko i szybko podniosłam się
z miejsca, podchodząc do okna. Ciemne chmury, z których padał deszcz, powoli przesuwały
się na zachód. Widziałam wyraźnie, jak duże krople odbijają się o brązowy
parapet i spadają na ziemię, zapewne tonąc w tłoku innych kropelek.
Mery nienawidziła brzydkiej
pogody. Sama wtedy zachowywała się jak burza. Tylko ja wiedziałam, dlaczego tak
reagowała na nieprzyjazną pogodę. To nie była zwykła obawa przed piorunami, wiatrem, deszczem, tylko
coś więcej, coś, co czuła tylko Mery. Obiecałam przyjaciółce, że nigdy nie
zdradzę jej
sekretu — i zamierzałam dotrzymać słowa. Za bardzo ją kochałam, pomimo tych
dwóch lat, przez które tak się od siebie oddaliłyśmy.
Jej twarz przerażała. Kości
policzkowe uwydatniały opuchnięte i pokaleczone od przygryzania zębami wargi,
cienie pod oczami tylko potęgowały smutny wygląd, a włosy — niegdyś zawsze
pięknie ułożone w niedbałego koka — teraz były przetłuszczone, suche i
zniszczone. Takiej Mery Cross nigdy nikt nie widział i musiałam dopilnować, aby
tak pozostało.
— Kochanie... — powiedziałam, odwracając do niej głowę i uśmiechając się przyjaźnie. Blondynka nawet na mnie nie
spojrzała. — Opowiem ci coś, co raczej nie będzie miłą bajeczką, jaką ci tutaj
serwują co wieczór. Mam nadzieję, że w końcu przejrzysz na oczy i zobaczysz, że
ludzie wokół ciebie przeżywają gorsze tragedie.
Ponownie usiadłam na krześle i
zaczęłam myśleć nad tym, jak zacząć całe opowiadanie, jednocześnie wspominając
to, co było kiedyś.
Wiatr rozwiewał mi włosy; co chwilę odgarniałam kosmyki z twarzy,
fukając przy tym wściekle. Żałowałam, że nie spięłam
swojego koszmaru w kok. Przynajmniej nie miałabym teraz takiego
problemu, a przy tym nie musiałabym powstrzymywać swojej
złości.
Westchnęłam.
Niepotrzebnie umawiałam się z Jasperem, ale nie wytrzymywałam codziennych pytań
w stylu „Co robisz dzisiaj wieczorem? Może pójdziemy na kolację?” i rutynowego
odpowiadania „Przykro mi, nie mam dzisiaj czasu…”. Mój sąsiad uwziął się do
tego stopnia, że gdy jakiś mężczyzna był u mnie w mieszkaniu — on akurat wtedy często
potrzebował kawy albo cukru. Nie rozumiałam, dlaczego tak się uparł i od
pierwszego dnia spotkania na klatce schodowej co chwilę proponował spotkanie.
—
Przepraszam za spóźnienie. — Usłyszałam wydyszane ledwie słowa przez blondyna.
Popatrzyłam na niego kątem oka i zaśmiałam się na jego widok. Co prawda działał
mi na nerwy, ale nie mogłam zaprzeczyć, że nie był uroczy, na dodatek z
rozwianymi włosami, zaróżowionymi policzkami i z tym strachem w oczach.
— Czekam
tutaj na ciebie już od ponad pół godziny — warknęłam, tracąc humor. — Dam ci
małą radę: to ty masz czekać na kobietę, nie ona na ciebie, cholera jasna! Wiesz,
jak tu marznę? Myślisz, że mam jakieś ocieplenie dwadzieścia cztery godziny na
dobę? Nie, ciało kobiety tak nie działa, zrozum!
Wstałam z
ławki i pełna złej energii ruszyłam w stronę wyjścia z parku.
— Jas,
przepraszam! Musiałem zostać w pracy, Jasmine, zaczekaj!
— Boże! —
Wzniosłam oczy ku górze, modląc się o cierpliwość. Naprawdę miałam dość tego
faceta. — Jasper — powiedziałam, gdy blondyn stał już naprzeciwko — jesteś
naprawdę cudownym facetem, ale nie dla mnie. Mówię ci to drugi raz, chcę z tobą
zostać w koleżeńskich stosunkach.
— Dlaczego
tak mnie ranisz? — spytał smutno, lekko się garbiąc, a w jego oczach było widać
smutek.
— Nie chcę tego
robić, już ci to mówiłam i czuję się niekomfortowo, powtarzając się. Znajdź
sobie inną dziewczynę! A jeśli szukasz kogoś do seksu, proszę bardzo,
piętnaście kilometrów stąd jest dobra agencja, na pewno nikt ci nie odmówi! —
powiedziałam donośnym głosem, wpatrując mu się w oczy. — Postaw się w mojej
sytuacji. Czuję się, jakbym była prześladowana!
— Nigdy
nie chciałem, żebyś tak się czuła... — oznajmił, odwracając wzrok.
— Cóż, tak się właśnie czuję — stwierdziłam. Odwróciłam się na pięcie i ruszyłam w stronę swojej ulubionej kawiarni.
— Cóż, tak się właśnie czuję — stwierdziłam. Odwróciłam się na pięcie i ruszyłam w stronę swojej ulubionej kawiarni.
Kiedy
zaczynałam pracować w Evans Immovales, nie sądziłam, że moje życie zmieni się w
tak znaczący sposób. Inaczej patrzyłam na świat. Widziałam w nim już tylko
posępnych ludzi z wielkimi ambicjami, ludzi, którzy wspinali się na sam szczyt
marzeń, ludzi, którzy nie potrafili sobie poradzić. I chociaż nie miałam znaczącego
miejsca w firmie (mimo że co tydzień dostawałam awans, którego nie
przyjmowałam), to jednak szef nauczył mnie innego podejścia do wszystkiego.
Codziennie wpajał każdemu, że musi być uparty i wierzyć w to, że dojdzie do
celu. Jego słowa naprawdę pomagały i byłam mu wdzięczna, bo nieraz
wyciągnął mnie z głębokich przemyśleń na temat tego, czy czasem nie powinnam
połknąć paczki tabletek nasennych.
Prześladował
mnie naprawdę niezły pech. Jak na złość budzik, akurat w dniu, w którym miałam
dostać awans (tym razem nie chciałam odmówić, naprawdę), zadzwonił o godzinę za
późno. Pozostało mi dziesięć minut na wyszykowanie się; do tego byłam
nieumalowana, a wczorajszego wieczoru nie wybrałam ubrań — samo ich
przymierzanie zajmowało mi trzydzieści minut, bo nigdy na nic nie mogłam się
zdecydować.
Cholera
jasna, pomyślałam, biegnąc do łazienki w samej bieliźnie. Nie zawracałam sobie
już głowy myciem zębów, na szczęście miałam nową paczkę gum w torebce. Wzięłam
szczotkę, przeczesałam w ekstremalnym tempie włosy i fuknęłam ze złości, widząc,
jak potrzebują wyprostowania. Ignorując wszystkie niedoskonałości, jakie
pozostały na mojej twarzy, szybkim krokiem przeszłam ponownie do sypialni i
wybrałam z szafy białą koszulę z dekoltem i czarną, ołówkową spódnicę sięgającą
do kolan. Przejrzałam się szybko w lustrze, zabrałam torebkę z komody, włożyłam
stopy w czarne, wysokie szpilki i truchtem wyleciałam z mieszkania.
Zamknęłam drzwi i zeszłam po schodach, kierując się do samochodu.
Teraz
wpatrywałam się w ekran komputera i bezsensownie grałam w karty. Nikt jak na
razie nie podszedł do mojego biurka i nie poprosił o wybór takiej i takiej
nieruchomości, więc nie miałam co robić.
— Dzień
dobry.
Głęboki i
tajemniczy głos rozbudził mnie z zamyślenia, sprawiając, że szybko spojrzałam w
stronę stojącego mężczyzny i zamrugałam kilka razy, starając się przywrócić do
normalnego stanu.
— Och... —
wychrypiałam, spoglądając na klienta. — Dzień dobry. — Wstałam ze skórzanego
fotela i wyciągnęłam rękę żeby się przywitać. Brunet uścisnął ją
delikatnie, przyprawiając mnie o ciarki.
— Błagam,
powiedz, że to żart. — Zaśmiała się ironicznie Mery, nawet na mnie nie spoglądając.
Odchrząknęłam i skierowałam na nią zdziwione spojrzenie, czekając, aż dokończy
swoją wypowiedź, ale dziewczyna najwyraźniej nawet nie zamierzała udawać
zainteresowanej. Doskonale wiedziałam, że analizuje każde moje słowo w swojej
głowie — byłyśmy w tym do siebie bardzo podobne. Mimo że jej Mery w tamtej
chwili nie była zbytnio przychylna, jeśli chodzi o przetrawianie mojego irracjonalnego pomysłu z opowieścią o
romantycznej, ale jakże smutnej miłości, musiałam jej to opowiedzieć. Chciałam
to z siebie wyrzucić. Komukolwiek to opowiedzieć.
— Nie chcę ci
już dzisiaj zawracać głowy — powiedziałam, wstając z miejsca. Założyłam
opadający kosmyk brązowych włosów za ucho, wzdychając cicho. — Obiecuję, że
wszystko ci ze szczegółami opowiem. Uwierz, zakochasz się w tej historii i
jednocześnie znienawidzisz. To, co zrobił ci Adam — podkreśliłam jego imię, chociaż wiedziałam, że dostaje
szału, słysząc je — to nic w porównaniu z moją historią. — Podeszłam do drzwi i
otworzyłam je. Obróciłam się do przyjaciółki, która dalej, z tym samym wyrazem
twarzy, wpatrywała się w stolik stojący naprzeciwko łóżka. — Och,
Mery. Ty moja biedna dziecinko.
I wyszłam z
uśmiechem zadowolenia. Miałam ochotę przepłynąć co najmniej pięćdziesiąt
basenów. Od razu skierowałam się do swojego samochodu, żeby następnie pojechać
na pływalnię, gdzie czekały na mnie zimna woda i orzeźwienie.
18
października 2015
Był niesamowicie
przystojny. Oszołomił mnie swoją urodą, tym trzydniowym zarostem i cholernie
seksownym uśmiechem na ustach. Nadal słyszę moje imię wydostające się z jego
pełnych ust, słyszę jak je szepcze, chrypie, wykrzykuje. Od tygodnia mam go
przed oczami, nie mogę się skupić. Sev, co byś zrobił na moim miejscu? On jest
cały niesamowity, naprawdę. Tobie też by się spodobał, na pewno.
Kocham, Jasmine.
— Chyba zapomniałam ci opowiedzieć o Severusie, moim byłym przyjacielu
— oznajmiłam, patrząc się na swoje idealnie pomalowane czerwonym kolorem długie
paznokcie. Uśmiechnęłam się na samą myśl o tym czarnowłosym głupku, który, mimo
że był typowym pesymistą, potrafił mnie rozśmieszyć swoją ponurą gadką. —
Poznałam go w ostatniej klasie liceum. Mijaliśmy się na korytarzu prawie
codziennie, ale nigdy się nim na tyle nie zainteresowałam, żeby go poznać.
Dopiero pierwszego dnia trzeciego roku wpadliśmy na siebie w bibliotece.
Chciałam wypożyczyć Insygnia Śmierci, on też, a książka była jedna. Zaczęliśmy
się kłócić. Bibliotekarka w końcu nie wytrzymała i nie wypożyczyła żadnemu z
nas. Później okazało się, że będziemy chodzić razem na francuski i matematykę.
A ja akurat byłam z tych przedmiotów bardzo kiepska. Oczywiście Severus był
piątkowym uczniem, więc panie, które prowadziły te zajęcia, poprosiły go, aby
dawał mi korepetycje. I tak zaczęła się nasza przyjaźń — mieliśmy wiele
wspólnych tematów. Zapewne interesuje cię, co dzieje się z nim teraz i dlaczego
pisałam do niego listy, na które nie dostałam odpowiedzi. Wszystko wyjaśnię ci,
kiedy w końcu dokończę to, co zaczęłam wczoraj. Zapewne nie pozbędziesz się
mnie przez następnych kilka tygodni. — Wzruszyłam ramionami i poprawiłam swoją
beżową sukienkę. — Mery, uwierz, czekałam na nasze spotkanie tak długo… Miałam
nadzieję na coś innego, ale taka forma spotkania też mi odpowiada. Och, Mery,
pomogę ci. Wyleczę cię z tego bez pomocy tych sfrustrowanych lekarzy.
—
Chciałbym wynająć mieszkanie — oznajmił, siadając naprzeciwko mnie. Szybko zajęłam swoje
miejsce.
—
Oczywiście. — Przysunęłam się do biurka. — Jakieś życzenia? Liczba sypialni?
Duża łazienka czy mała? Osobna toaleta?
Wymieniałam
kolejne propozycje.
—
Zapomniała pani chyba najważniejszego... — Zaśmiał się cicho i przesunął palcem
po dolnej wardze.
Cholera.
— Mam na
imię Xavier House — przedstawił się i uśmiechnął jednym z tych uśmiechów,
które widzi się może pięć czy sześć razy w życiu.
— Bardzo
przepraszam, jestem dzisiaj troszkę nieogarnięta. — Podniosłam kąciki ust do
góry. — Ale powracając...
Wywiercał
we mnie dziurę swoimi ciemnymi jak noc oczyma. Starałam się nie zwracać się na
to uwagi i skupiać się na pracy, jednak nie dawał mi spokoju.
N/O: Miałam dodać dopiero dwunastego, ale jednak dodaję już dziś. Jakoś nie mogłam się już doczekać. c: Mam nadzieję, że miniaturka spodobała Wam się tak jak mi, bo ja jestem wręcz w niej zakochana. Ostatnio stałam się mniej krytyczna do swoich opowieści i do samej siebie. Och, Mery będzie miało cztery części. Kolejnej spodziewajcie się na przełomie września/października. Za dwa/trzy tygodnie kolejna miniaturka (chociaż zapewne znów nie wytrzymam i dodam ją wcześniej :v).
Do następnego! :*
Do następnego! :*
Rozbawił mnie Severus wypożyczający Insygnia Śmierci. :D
OdpowiedzUsuńO samej miniaturce napiszę za chwilę, teraz powiem tylko, że nie wiem czemu, ale nie lubię absolutnie żadnego bohatera. Jasmine wydaje mi się niepotrzebnie wywyższająca się (naprawdę, jak mogła tak potraktować Jaspera? na miłość boską, wydała się taka rozpieszczona i okropna) kobietką o za dużym ego, Mery niepotrzebnie się nad sobą użala (skoro nawet jej przyjaciółka uważa, że ludziom przytrafiają się gorsze rzeczy...), a ten facet Jasmine to typowy Pan Idealny. Po prostu pałam do nich wszystkich ogromną antypatią, chyba tylko Severus na razie mnie nie zraził.
Sama miniaturka jest dość oryginalna, co jest plusem. Sama pierwsza część sprawia, że czytelnik ma przed sobą wiele pytań, a niemal żadnej odpowiedzi. Co zrobił Mery ten mężczyzna, przez którego teraz tak płacze? Jak wygląda historia Jasmine i mężczyzny, którego tak kochała? Dlaczego Severus nie odpisuje na jej listy? Szczerze mówiąc to ostatnie pytanie nurtuje mnie najbardziej, bo, jak już mówiłam, wszyscy bohaterowie poza nim są dla mnie irytujący.
Dodam tylko, że niezbyt przekonuje mnie reakcja Jasmine na tego mężczyznę. W każdym innej części opowiadania wyszła ci przekonująco, ale tutaj... Wiem, że w historii to super wygląda, kiedy mamy wielką miłość, bohaterkę, która nie odrywa wzroku i myśli od Niego, bla, bla, bla. Ale to bardzo nierealistyczne, w życiu tak nie ma. Można myśleć o kimś, ktoś może nam się spodobać, ktoś może być pociągający, ale to nie tak, że spoglądamy na kogoś i nagle jesteśmy pod jego wpływem.
Pozdrawiam. :)
Pierwsza część jest intrygująca. Czytając, zadawałam sobie mnóstwo pytań i bardzo chciałabym poznać na nie odpowiedzi.
OdpowiedzUsuńSzczerze mówiąc bohaterowie jakoś mnie nie przekonują. ;// Jasmine wydaje mi się troszkę rozpuszczoną dziewczyną, która lubi pozostawać w centrum uwagi. Twierdzi, że jej życie jest niezadowalające, ale gdy może dostać awans - odrzuca go. Właściwie w jakim celu? Forma pocieszania jaką wybrała też mi jakoś nie leży. Opowiadanie swojej nieszczęśliwej historii w takiej sytuacji, jest trochę jak krzyknięcie - "Co mnie obchodzą twoje kłopoty? Patrz! Ja mam gorzej!"
Jeszcze Jasper mnie irytuje. Jest mało męski. Zdecydowany, że zdobędzie Jasmine, ale kaja się przed nią i z rozpaczy, że zawinił, nie potrafi nawet spojrzeć jej w oczy.
Wiem, że nie to chciałaś osiągnąć, kochana. Możliwe, że to tylko moje chore wrażenia. ;** Cała reszta jest jest naprawdę dobra. Czekam na kolejną część. Chciałabym poznać bliżej resztę bohaterów i mimo wszystko historię Jasmine i przekonać się jak fakt, że jest córką prezydenta wpłynie na jej życie. ;))
Ściskam mocno!
Twoja Inn ♥
Tylko zajmuję miejsce. Wrócę za parę godzin, jak tylko się wyśpię! :)
OdpowiedzUsuńNo i oto jestem, witam ponownie. Podoba mi się! :D Jak moje przedmówczynie Jassmine nieco mnie irytuje. Córeczka prezydenta, która może pozwolić sobie na wszystko, chce pozostać wiecznie w centrum uwagi. Mery potrzebuje wsparcia, coś w stylu 'nie chcesz mówić, pomilczmy razem, jestem tu z tobą' a nie poprawiania humoru, ponieważ Jass przeszła przez coś gorszego.
OdpowiedzUsuńA Jasper to ciota, no przepraszam. Takie nękanie jest karalne, można to nawet zgłosić, gdy nękana osoba czuje swojego rodzaju zagrożenie. Jeszcze raz nie będzie miał soli w domu to od razu do kryminału!
Poza tym wszystko jest idealnie. Xavier już zdobył moje serce, na dodatek wciela się w niego Jamie. Żyć nie umierać! No, no. Jassmine, powodzenia Ci życzę z nowym klientem. Chyba Ci się przyda:)
Czekam na kolejną część:*
I zapraszam do siebie >> http://make-me-heart-attack.blogspot.com/
Całuję !
L x
Ok, to dosyc dziwne. Zaskakujące. Co takiego stało sie Mery i dlaczego jasmjne stwierdziła, ze bedzie sie jej zwierzać zamiast słuchać? Dlaczego licytują sie, która ma gorzej? To niezbyt przyjacielskie wg mnie ;) ale mimo to postać Jasmine mnie zaintrygowała. W pewnym sensie faktycznie może miec wszystko, ale z drugiej strony o wlasnie może stanowić problem. Ludzie beda jej usługiwać we wszystkim kiedy sie dowiedzą,ze best córka prezydenta, ale pewnie trudno jej znaleźć kogoś kto chce poznać ją jako osobę. Bardzo spodobała mi sie postać swverusa, podejrzewam, ze przez imię xD chce go wiecej. No i ciekawi mnie, kim jest ten przystojniak z listu do przyjaciela. Zapraszam na zapiski-Condawiramurs
OdpowiedzUsuńKiedy planujesz dodać nowość, ja tęsknie xd Zapraszam na nowość na zapiski-condawiramurs :)
UsuńBardzo podoba mi się pomysł opowiadania historii Jasmine w taki sposób, w jaki Ty nam ją opowiadasz. I podoba mi się to, że tak sprawnie przeplatasz przeszłość z teraźniejszością. Przyjemnie się to czyta :D
OdpowiedzUsuńPodoba mi się sama forma. To naprawdę ciekawy pomysł, żeby Jasmine opowiadała swoją historię, dzieląc ją na takie cząstki, każdego dnia kolejno przedstawiając jakiś fragmencik całości. Z kolei już z samą postacią Jasmine i jej oceną mam malutki problem. Bo powód, dla którego zdecydowała się opowiedzieć swoją historię jest dość specyficzny. Nie wiem, ale jej sposób na pocieszenie Mery wydaje mi się trochę egoistyczny. Raczej nie należy komuś, kto z jakiegoś powodu cierpi za wszelką cenę udowadniać, że inni mają gorzej. Co prawda, to fakt, niemal zawsze znajdzie się ktoś, kto wylądował w sytuacji równie złej albo gorszej, jednak takie afiszowanie się z tym i wręcz maniakalne powtarzanie: „hej, czemu beczysz, nie jest źle, ja to dopiero wycierpiałam” to dość osobliwa „terapia” :P No i niestety do Jasmine zraził mnie też nieco ten fragment z Jasperem. Pewnie, chłopak niefortunnie wybrał plan zainteresowania sobą Jasmine, ale to nie powód, żeby na nim się od razu z byle powodu wyżywać. Zresztą, Jasper wydaje się takim uroczo nieśmiałym stworkiem, że ja osobiście miałabym ochotę go ściskać i ściskać, a o krzyczeniu na niego nie byłoby w ogóle mowy xd Okej, ale może za surowo oceniam Jasmine. Biorąc pod uwagę to, kim jest, być może ma po prostu niezwykle silny charakter i jest osobą dość konkretną… Nie wiem, okaże się przy okazji kolejnych fragmentów :D Severus, który wypożycza (tamtamtaram, niespodzianka) Insygnia Śmierci, rozłożył mnie na łopatki. Tak totalnie, całkowicie… Śmiałam się aż mnie brzuch zaczął porządnie boleć ;) I zdecydowanie mogę już teraz przyznać, że Severuska lubię, oj lubię :D Co do samej Mery… Ciekawa jestem, co też jej się przytrafiło… I oczywiście sama historia Jasmine, która, tak podejrzewam, w głównej mierze wiąże się z osobą Xaviera (faaajowe mu wybrałaś imię), również niezwykle mnie intryguje. Uzbrajam się w cierpliwość i czekam na ciąg dalszy.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam!
Nie potrafię pisać komentarzy i nigdy tego nie robię, ale zrobię wyjątek. Świetnie napisany rozdział, czekam z niecierpliwością na wyjaśnienie spraw z Mery.:D
OdpowiedzUsuńHmm, jak by ci to skomentować porządnie.... Sama nie wiem, co mam napisać, bo mam dni bez weny, nawet na komentowanie, i zazwyczaj jak piszę komentarze wychodzi z tego kompletna papka, więc muszę cię ostrzec, że ten komentarz nie będzie do najlepszych należeć.
OdpowiedzUsuńCóż, postać Jasmine. Tak szczerze, jakoś ona nie przypadła mi do gustu, może dlatego, że dopiero wprowadzasz nas w całą historię, ale naprawdę zgadzam się z troszku powyższym komentarzem, jest nieco zarozumiała, i to na serio wyglądało jakby licytowała kto kogo bardziej skrzywdził. Albo ja już nie mam mózgu i jakoś nie umiem tego wyczuć.
Zresztą, jakoś nie mam rozległego zdania, wciąż czekam na kolejne części, bo jestem ciekawa co się stało, to mnie intryguje.
Wybacz za tak beznadziejny komentarz, ale na więcej mnie nie stać.
Weny, kochana.
Severus wypożyczający Insygnia Śmierci, no proszę! XD Bardzo ciekawa forma opowiadania, podova mi się ten pomysł. Już po pierwszy rozdziale jestem zaintrygowana co takiego stało się Mery, co zrobił jej Adam, jak potoczyła się znajomość Jasmine i Severusa. No i co Xavier wniesie do tej historii.
OdpowiedzUsuńW świetny sposób sprawnie rozpoczęłaś wiele intrygujących wątków. Chyba najbardziej intryguje mnie /mery. Postać Jasmine już zdążyła mnie trochę zirytować. Jak to czankie napisała w komentarzu poniżej, ja również odnosze wrażenie, że dziewczyna sprawia wrażenie, że licytuje to, kto został bardziej skrzywdzony przez los. Może jest na to jakieś sensowne wytłumaczenie, ale póki co, to trochę żałosne jak dla mnie.
Cóż, nie pozostaje mi nic, jak czekać na drugi rozdział. Życzę masę weny i pozdrawiam! ♥
Zapraszam do siebie na nowy rozdział: your-perfect-imperfections-ff.blogspot.com
Cześć! Na samym początku musiałam nieco ogarnąć, co tu się wyrabia, ale dałam sobie radę. Mam nadzieję, że mimo tych oneshotów (kto to wie jak to się poprawnie powinno pisać?) w międzyczasie będziesz również kontynuować "Kiedy runie niebo" :)
OdpowiedzUsuńW każdym razie Och Mary jest także ciekawym tekstem. Nie wiem na ile będziesz rozwijać to co nie jest głównym opowiadaniem, ale to co przedstawiłaś w tym poście mogłoby być zaczątkiem kolejnej ciekawej historii.
Adam musiał naprawdę poważnie skrzywdzić Mary, skoro dziewczyna przypomina raczej warzywo, niż żywą istotę. Jej brak zapału i chęci funkcjonowania wskazuje na jakieś wyjątkowo traumatyczne przeżycie, a wspomnienie o lekarzach skłania mnie do myślenia o zakładzie psychiatrycznym. Najwyraźniej Mary potrzebuje specjalnej opieki.
Jasmine jako najlepsza przyjaciółka staje na wysokości zadania i oczywiście pojawia się by wspierać Mary w jej ciężkich chwilach. Bardzo dobrze to o niej świadczy przez co kobieta od razu rośnie w moich oczach. Szkoda jednak, że tak niewiele wiemy o tych postaciach, mam nadzieje, ze zapoznasz nas z nimi bliżej.
Historia, którą opowiada Jasmine jest bardzo ciekawa. Zastanawia mnie jednak dlaczego bohaterka stara się przekonać koleżankę, o tym, że została bardziej skrzywdzona. Bólu nie da się właściwie zdefiniować, bo każdy odczuwa go inaczej. Nie sposób porównać kto cierpiał bardziej.
Jestem bardzo ciekawa tej historii. Wybacz, że tak długo mnie nie było ,ale robiłam sobie małą przerwę od blogowania. Teraz już jestem. Jakby co informuj mnie bo nie chcę, by w chaosie zaległości coś mi umknęło.
Pozdrawiam :*
Jakie to jest wspaniałe! *.*
OdpowiedzUsuńPrzepraszam, że jestem dopiero teraz, ale właśnie wróciłam z wakacji. Chyba jeszcze nigdy żadna miniaturka nie podobała mi się tak bardzo jak ta. Nawet "Paczka chipsów" nie była aż tak dobra. Wiem, że jeszcze parę części "Och, Mery", ale wierzę, że będą one tak samo dobre jak ta i z czystym sumieniem będę mogła napisać, że to najlepsza miniaturka, jaką kiedykolwiek czytałam.
Z jednej strony było trochę poplątane, a z drugiej wszystko rozumiałam, czyli tak, jak lubię najbardziej.
Na początku myślałam, że Mery może została zgwałcona, ale jak teraz się nad tym zastanawiam to bardziej coś w stylu złamanego serca. No nic, (nie)cierpliwie poczekam na wyjaśnienie, co też takiego jej zrobił Adam.
Xaviera już lubię, aż miałam ciarki jak o nim czytałam! Miłość od pierwszego przeczytania ^^ Ogólnie cudowny pomysł na miniaturkę, że coś się dzieje w teraźniejszości, a kursywą piszesz opowiadaną przez Jasmine historię. Bardzo mi się podoba!
Życzę weny! :*
Sparrow! Jesteś moją mistrzynią. Kimś od kogo powinnam uczyć się jak pisać oraz jak prowadzić opowiadanie. Jestem zachwycona Twoim stylem, pisaniem oraz tym, że ciekawisz czytelnika, nie zniechęcasz. Brawo! I enty raz zyskałaś NOWĄ, lecz stałą czytelniczkę!
OdpowiedzUsuńMAURA HUNTER.
Bardzo mi się podobała pierwsza część tej miniaturki. Jest jednocześnie intrygująca i ciekawa. Jasmine jako bohaterka nie za bardzo przypadła mi do gustu. Trochę się wywyższa tym odrzuceniem Jaspera, ale jest też dobrą przyjaciółką.
OdpowiedzUsuńWydaje mi się, że Mery jest w szpitalu psychiatrycznym, a przynajmniej mam takie wrażenie. Jestem ciekawa, co się wydarzyło w jej życiu. Adam musiał ją bardzo skrzywdzić.
Czekam na następną część, pozdrawiam :D
Nie ma już u ciebie zakładki spam, więc nie bardzo wiem teraz, gdzie zostawiać ci informacje o nowych rozdziałach. Póki co, piszę więc tutaj.
OdpowiedzUsuńZapraszam na nowy rozdział! :) Your perfect imperfections
Hej, jakoś nie do końca jestem przekonana do metody "leczenia", którą wybrała dziewczyna. Również jestem sceptycznie nastawiona do lekarzy i ich leków, ale jednak sposób na podniesienie dziewczyny poprzez "a ja mam gorzej" jest nieco słabym pomysłem... Myślę, że każdy odczuwa swoją tragedię na własny sposób i powinno się to uszanować. Mogła jej opowiedzieć, ale gadka w stylu:"A ja to mam gorzej przy tym, o czym mówisz" jest nieodpowiednim wyjściem, przynajmniej w moim mniemaniu. Troszkę razi mnie podstać Jasmine, jej charakter i pewność siebie, która moim zdaniem jest aż do przesady. W dodatku mam wrażenie, jakby traktowała swoją koleżankę pobłażliwie. Nie rozumiem również tego, że skoro dziewczyna umie poprawić sobie nastrój, to dlaczego teraz ma z tym problem? Czy to się liczy się mniejszych rzeczy? Pozdrawiam :)
OdpowiedzUsuń