2 maja 2015

I.Holding out for a hero

Proszę przeczytać notkę pod rozdziałem!

MUZYKA 


"Tragedie zdarzają się wszędzie. Możemy doszukiwać się przyczyn, winić innych, wyobrażać sobie jak odmienne byłoby bez nich nasze życie. Ale wszystko to nie ma znaczenia, zdarzyły się i koniec. Musimy zapomnieć o strachu, jaki wywołały, i rozpocząć odbudowę."

- Paulo Coelho - Piąta góra



Dwa lata temu wszystko się zmieniło. Całe moje życie. Postanowiłam uśmiercić swoją prawdziwą tożsamość i nadać sobie nową.
Cassandra Wright.
Od tego czasu byłam tylko Cassandrą Wright. Shay Maxwell już nie istniała.
Myślałam, że to mi pomoże, jednak nawet nie zdawałam sobie sprawy z tego, jak bardzo się myliłam.
Za każdym razem, gdy wychodziłam z małego i obskurnego mieszkania, za każdym razem, gdy wychodziłam z domu, zakładałam okulary słoneczne, aby nikt nie rozpoznał moich oczu; zapuściłam włosy do pasa i zawsze układałam je tak, aby opadały na prawe ramię. Przytyłam o kilka kilogramów.
Jednak cały czas bałam się, że ktoś ponownie szuka mnie po świecie.
Bycie córką mordercy wcale nie było łatwe.
To wszystko wydawało się aż śmieszne. Każdy dzień przepływał w ten sam sposób: o ósmej rano wychodziłam do pracy, do ukochanej kawiarni, gdzie byłam kelnerką. Mogłam włożyć ulubioną czarną sukienkę, zawiązać wokół talii mały, biały fartuszek, założyć balerinki w tym samym kolorze i grzecznie obsługiwać klientów. Zawsze uśmiechnięta — tak mnie spostrzegali.
Jednak wcale nie chciałam się uśmiechać.
Na tę myśl moje ciało przeszedł dreszcz. Wpatrywałam się tępo w brzydki widok zza okna. Widziałam tylko kilka drzew, które zasłaniały słońce. Jednak i tak od razu pokochałam to miejsce. Mogłam odetchnąć od zgiełku codzienności i problemów. Obok mnie, w trzech innych, równie małych i brzydkich mieszkaniach, jakie posiadałam, mieszkali dziwni ludzie. Kiedyś jeden z nich, bodajże Marion, zapukał do drzwi i pokazał słoik z napisem „Cukier”. Nic nie powiedział, tylko stał przy drzwiach i patrzył na mnie wyczekująco. Dopiero po dwóch minutach zrozumiałam, że chciał cukru. Nawet nie mruknął „dziękuję”.
Dziwak.
Marion był czarnoskórym mężczyzną, który zawsze miał na nosie okulary w czarnych oprawkach. Chodził w koszulach i spodniach z niskim krokiem w rażących kolorach, co różniło go od reszty społeczeństwa i sprawiało, że przechodząc, każdy obracał się zdziwiony na jego widok.
Meadows było małym miasteczkiem, gdzie każdy z każdym się znał. Żyli tam ludzie, którzy nie szczędzili sobie głośnych komentarzy na temat kogoś innego i byli bardzo przywiązani do tamtego miejsca. Sądzili innych po pozorach, nie lubili, kiedy jakiś człowiek przybył z innego miasta, a co gorsze — kraju. Nazywali go odmieńcem i wyśmiewali na każdym kroku. Mnie również taksowali nieprzychylnym spojrzeniem, które — o dziwo — trochę mnie zabolało. Wybroniłam się jedynie nazwiskiem. Zdołałam wyczytać z historii miasteczka, że parę lat temu żyła rodzina o nazwisku „Wright”, więc zaczynałam udawać ich krewną.

  
+

Chciałabym móc normalnie żyć. Normalnie wyjść na miasto bez gęsiej skórki i szybkiego bicia serca. Ludzie nie zwracają na mnie uwagi, ale cały czas wydaje mi się, że ktoś mnie obserwuje.
Najgorzej jest w nocy, kiedy idę sama przez jakiś ciemny zaułek. Psychika podpowiada mi scenariusze z horrorów, a najgorsze jest to, że one mogą stać się prawdą. Nie wiem, do jakiego momentu wytrzymam. Zastanawiam się, czy nie powinnam złożyć wizyty u psychologa. Takie wyjście byłoby chyba najskuteczniejsze i możliwe, że pomogłoby.
Tak cholernie nienawidziłam swojego życia.


+


— Nie rozumiem, co oni widzą w tych serialach — stwierdził Benjamin, wyłączając telewizor i rzucając pilot obok siebie. — Dwa wampiry, o ironio, bracia, zakochują się w tej samej dziewczynie, która jest sztucznie miła i niewinna. I na dodatek nie ma w niej nic seksownego. Jedynie tyłek ma okej, ale poza tym — nic.
Zaśmiałam się i sięgnęłam po pilota.
— Za chwilę Damon pocałuje Elene! Jak mogłeś to wyłączyć? — jęknęłam, włączając kolejny raz telewizor i wzdychając ze szczęścia, widząc scenę na ekranie.
Moje życie się zmieniło, odkąd pięć miesięcy temu poszłam na wizytę u Benjamina. Opowiedziałam mu o sobie wszystko, chociaż nie uwzględniłam w tym chorych psychicznie, ale kochających rodziców. Potrafił przejrzeć każdego na wylot: wiedział, kiedy jestem smutna, chociaż zdolnie to ukrywałam i starał mi się jak najbardziej pomóc.
Miał dwadzieścia dziewięć lat, niedawno skończył studia psychologiczne i wydaje mi się, że był osobą, która mogła zrozumieć i pomóc każdemu, niezależnie od problemu. Umiał znaleźć wyjście z najgorszych sytuacji.
— Chyba zacząłem cię lubić, Cassandro Wright — oznajmił po chwili ciszy. Wyrwał mnie z transu wpatrywania się w Iana na ekranie.
— Chyba lubisz mnie od początku — powiedziałam i prychnęłam. — Ja cię też bardzo lubię, Benjaminie.
— Mów do mnie Ben, proszę.
Zaczęłam się śmiać.
— Boże, nie jestem prezydentem, żebyś tak do mnie mówił! — Delikatnie uderzyłam go w ramię. — Dziękuję, że jesteś. — Uśmiechnęłam się do niego, kiedy odwrócił twarz w moją stronę. Spojrzałam mu w oczy. Dopiero teraz zauważyłam, że ma je takie piękne. Jasnoszare, w których tliła się mała iskierka dobra i niesamowitej ciekawości, która czasami przysparzała mu kłopotów.
Benjamin posiadał posturę bardzo szczupłego mężczyzny, o owalnej twarzy z mocno zarysowaną szczęką i kośćmi policzkowymi. Na jego usta patrzyła z pożądaniem większość kobiet. Włosy formowały się w loczki, które dodawały mu uroku. Nosząc długie płaszcze, prezentował się niczym dżentelmen. Idąc koło niego ulicą, miewałam wrażenie, że paraduje po promenadzie. Ostrożnie stawiał kroki, jakby kontemplował każdy z nich. Było w tym coś atrakcyjnego i melancholijnego jednocześnie.
Gdy tylko poklepał mnie po czubku głowy, zauważyłam, że puścił mi oczko w odpowiedzi i odwrócił głowę z powrotem w kierunku telewizora. Ten mężczyzna nie zdawał sobie nawet sprawy z tego, co zrobił z moim życiem. A może nawet i zdawał. W końcu potrafił rozszyfrować wszystko i wszystkich. Nazywałam go moim Sherlockiem.
Czasami naprawdę nie zachowywał się jak psycholog. Lubił zaszaleć, zapalić papierosa, czy wypić drinka. Nie wstydził się tego i zawsze mówił to ludziom, którzy przychodzili do niego z problemem alkoholowym.
Dzięki niemu odzyskiwali drugie życie. I chociaż może to za duże słowa, ja tak sądziłam.
— Lubię ją — stwierdził Benjamin, gdy na ekranie pojawiła się Katherina. — Nie wiem dlaczego, ale przypomina mi ciebie.
— Mnie? — zapytałam ze zdziwieniem. Nie było ze mnie nic z seksownej Katheriny Pierce.
— Jest tak samo irytująca jak ty — zaśmiał się.
— Zobaczymy, czy „ta irytująca” zgodzi się tak łatwo następnym razem, abyś do niej wpadł na kawę — powiedziałam, wstając z kanapy i kierując się w stronę łazienki. Usłyszałam tylko ciche prychnięcie Bena i uśmiechnęłam się do siebie.
Był taki słodki.
Zamknęłam drzwi i spojrzałam w lustro, które wisiało naprzeciwko nich. Miałam rumieńce na twarzy, a oczy jakby błyszczały. Nachyliłam się nad umywalką i przemyłam twarz, by załagodzić gorące uczucie na policzkach.
Nagle usłyszałam dźwięk mocno otwieranych drzwi.
— Maxwell! — wydarł się na cały głos nieznany mi mężczyzna.
To nie mogła być prawda.  


+

 
Zdecydowanie nie lubiła znajdować się w sytuacjach, w których serce biło jej mocniej, na ciele wyskakiwała zimna skórka, a ręce cały czas drżały. Starała się nie przyjmować do wiadomości tego, że może tak bardzo denerwować się pierwszym spotkaniem z rodzicami od tylu lat. Wypraszała to wiele razy z umysłu, aż w końcu uwierzyła w to, że będzie silna i tak łatwo się nie podda uczuciom. Ale w chwili, w której się znajdowała, trudno było mówić o silnej woli.
— Shay… — wyszeptał cicho Jerry, któremu zaszkliły się oczy, a zakupy opadły na podłogę.
— Jerry, ojcze — oznajmiła chłodno Shay, starając się nie brzmieć jak ktoś, kto najchętniej rozpłakałby się jak małe dziecko.
Widok ojca i matki zabolał ją zdecydowanie bardziej niż myślała. Uważała, że poczuje małe ukłucie w sercu, ale porównując to z towarzyszącym jej w tamtej chwili uczuciem rozrywającego bólu od środka, miała ochotę się zaśmiać ze swojej własnej naiwności.
Ku zdziwieniu brunetki, kiedy weszła pani domu, spojrzała tylko na córkę i się nie odezwała. Jerry stał w miejscu, nawet nie mając ochoty się ruszać. Tak bardzo był zdumiony widokiem swojej kochanej córki. Eveline spojrzała na Shay, otwierając usta i chcąc coś powiedzieć, jednak po chwili zrezygnowała z marnych prób stworzenia jakiegokolwiek normalnego zdania.
— To naprawdę ty, czy to znowu mi się śni? — zapytał retorycznie, podchodząc do córki. Wyciągnął dłoń i pogłaskał ją delikatnie po policzku. Shay westchnęła głęboko, wpatrując się w pełne żalu oczy ojca. Tęskniła za tym widokiem.
Otrząsnęła się i szybko oderwała rękę Jerry’ego z twarzy. Musiała być silna, obiecywała to sobie. Pokaż, że nie jesteś od nich zależna, wmawiała sobie.
— To ja — odpowiedziała chłodno, cofając się. — Wasza córka, która przestała dla was istnieć parę lat temu. Zostawiliście mnie na pastwę losu!
— Nie chcieliśmy, skarbie, nie chcieliśmy — powiedział Jerry, smutno się uśmiechając. — Pewna sytuacja zmusiła nas do tego. W naszym życiu pojawią się jeszcze takie sytuacje, kwiatuszku.
— Znowu mnie… — zaczęła Shay — zostawicie? — Zaszlochała.
— Niestety, kochanie — powiedziała Eveline, podchodząc do córki. — Ale teraz jesteśmy razem. A gdzie jest Ashley? 

+

Najprawdopodobniej było ich dwóch. Znieruchomiałam, nim zdołałam zorientować się, co się dzieje. Do moich uszu dotarł odgłos odbezpieczonego pistoletu. Serce zaczęło bić mi jak oszalałe. Oddech stał się urywany. Matka mnie ostrzegała, że mnie znajdą. Mówiła, prosiła, nie posłuchałam jej.
Benjamin. Benjamin tam jest! Benjamin tak został. Moje myśli krążyły wokół niego. Przez te parę miesięcy ten mężczyzna sprawił, że poczułam się jak nowo narodzona. Nie mogłam pozwolić na to, aby coś mu się stało.
Nagle drzwi zaczęły się otwierać.
O cholera.


Alexander


Nie chciałem, żeby to tak wyglądało. Spojrzałem na zegarek, za pięć dwunasta. Z tego co zdążyłem się zorientować, mieli przyjść dokładnie o północy. Dlaczego przyszli wcześniej? Nigdy się nie spóźniali, nigdy nie przychodzili za wcześnie. Czyżby aż tak bardzo zależało im na zemście? Zdołałem zauważyć cienie na roletach, ponieważ w pokoju świeciło się światło i widziałem osoby, które przechodziły obok okna.
Bliźniaki Chin i David byli dobrzy. Mieli zaledwie po dwadzieścia sześć lat, a posiadali zdolności lepsze niż niejeden agent, który przeszedł szkolenie.
Musiałem uratować tę dziewczynę. Takie powierzono mi zadanie i wcale nie miałem na to ochoty — a wręcz przeciwnie, nie zależało mi na jej życiu. Jej rodzice stali się postrachem wielu gangów, więc powinni ją coś nauczyć. Przynajmniej mam taką nadzieję, bo inaczej sobie nie poradzi. Albo, tak jak większość gangsterów, nic ją nie nauczyli. Jedynie tego, że w czasie zagrożenia trzeba się schować pod łóżko i modlić się o wybawienie.
Śmieszne.
Westchnąłem i wszedłem schodami na drugie piętro, gdzie znajdowało się mieszkanie poszukiwanej Maxwell. Wiele razy uczestniczyłem w takiej akcji. Nie była to dla mnie nowość, jednak nie mogłem wybrać czegoś innego. Przez jeden głupi błąd, którego będę żałował do końca swoich dni. Zniszczył i sponiewierał mi życie.
Chłopcy zostawili otwarte. Odbezpieczyłem kaliber, delikatnie trzymając za spust, by móc strzelić w razie niebezpieczeństwa. Nie liczyłem się z ich losem. Doskonale pamiętam ich wrogie i pełne niepewności spojrzenia. Od początku mnie nie lubili i podejrzewali, że nie jestem kimś, za kogo się uważam.
I mieli rację. Nie zaprzeczałem, gdy mówili Tadeusowi, szefowi całego gangu o tym, kim mogę być. Uśmiechałem się tylko, szczerząc przy tym zęby. Wszyscy myśleli, że to był uśmiech pełen rozbawienia i ironii. To prawda — wyśmiewałem się z ich naiwności, ale lubiłem czasem poudawać tego złego i poczuć tę dziwną adrenalinę, która włączała mi się przy tym, kiedy policja wpadała do kryjówki, w której wtedy przebywaliśmy. Nie mogłem dać się złapać. Na komisariacie musiałbym powiedzieć, że jestem tajniakiem, a wtedy miałbym przechlapane do końca życia. Tak przechlapane jak córka sławnego małżeństwa Maxwellów.
Wiedziałem jak to jest czuć zemstę. Uczucie, którego jeżeli nie zaspokoisz, będzie rwało tobą do końca. Rozum podpowiada ci, że musisz pomścić to, co zostało zabrane.

Znałem to aż za bardzo.
Powolnym krokiem wszedłem do mieszkania i usłyszałem rozmawiających mężczyzn. Zapewne byli to bracia i czarnowłosy, który wszedł do mieszkania Maxwell przed trzema godzinami.
— Czy nie rozumiesz tych słów, skurwielu? — zapytał się David ze swoim wyczuwalnym akcentem w głosie. — Jeżeli nie powiesz nam, gdzie ta mała suka się ukrywa, zabijemy cię, do jasnej kurwy. Rozumiesz to, idioto, czy nie? — warknął na koniec.
— Oddychaj, David — oznajmił znajomy brunetki. — Dlaczego na nowo rozdrapujesz to, co było kiedyś? Kto cię zmusił do robienia czegoś, czego nienawidzisz? Nie musisz tego robić. Masz wybór. A teraz bardzo cię proszę, odłóż pistolet. Możemy porozmawiać. Możemy ci pomóc. — powiedział ze stoickim spokojem.
Co on takiego robi?, zapytałem samego siebie, przysłuchując się rozmowie.
— Co ty możesz o mnie wiedzieć, szmaciarzu? — wykrzyczał David.
— Teoretycznie wszystko. — Odetchnął głęboko i zamknął oczy. — Możemy ci pomóc.
— Nie potrzebuje żadnej pomocy, rozumiesz, kurwa?! Odstrzelę ci tę twoją popieprzoną mordę! — powiedział coraz to bardziej łamliwym głosem Park.
__________________________________________________
Po pierwsze: rozdział nie został zbetowany, więc mogą pojawić się w nim błędy. Morrigan nie odpisuje mi już od dłuższego czasu. Byłabym wam wdzięczna, gdybyście wytknęli mi jakiekolwiek błędy, które znajdziecie. Mogło mi coś umknąć. Edit (03.05): Rozdział zbetowany przez Hekate.
Po drugie: dziękuję najukochańszej Julci (Alathea) za pomoc. Jest najlepsza!
Po trzecie: nie mam pojęcia, kiedy pojawi się drugi rozdział. Jako tako mam pomysł, jednak nie napisałam ani słowa. Możliwe, że pojawi się dopiero w wakacje. Oby nie!
                  Po czwarte: założyłam 'blogowego' aska, o tutaj
                  Po piąte: dodałam nowe zakładki. Proszę się z nimi zapoznać.
Przyznam się szczerze, że czułam się dobrze pisząc ten rozdział i byłoby mi miło, gdybyście pozostawili po sobie jakąś opinię. Bardzo zależy mi na tym, abyście to wy odczuwali miłe uczucia względem moich bazgrołów, bo w końcu piszę i dla siebie, i dla was. Jesteście najlepszą motywacją i sprawiacie, że na twarzy rozkwita mi uśmiech nawet w najgorsze dni!
Bardzo dziękuję za komentarze pod prologiem.
Mam do was jeszcze małą prośbę. Zostawiajcie linki w komentarzach do swoich blogów.
Całuję!
 


47 komentarzy:

  1. Pewnie będę się powtarzać, bo to wszystko już ci pisałam, ale co tam. ;) Rozdział jest fantastyczny! Dużo lepszy od poprzedniej wersji. No i te tajniackie klimaty! Bardzo lubię opowiadania, w których nie wszystko jest jasne od początku, takie przy których wyobraźnia czytelnika może popracować, nawymyślać swoich zakończeń i później przekonać się, czy było się blisko. Czuję, że to takie będzie! ;) No i sama główna bohaterka jest postacią, z którą można się "zaprzyjaźnić". Zwyczajna i nieprzesadzona.
    Szkoda tylko, że następny rozdział może się pojawić dopiero w wakacje. Wiem jednak, że stawiasz na jakość, więc warto czekać.
    Co do błędów, nie będę cię poprawiać, kochana. Sama nie znam się na tym dobrze. ;)
    Pozdrawiam i życzę udanej majówki! ;*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja też uważam, że jest dużo lepszy od swojego poprzednika. I ogółem, i po prostu akcją, bo tam praktycznie nic się nie działo.
      Ogółem musiałam zmienić jednak całą fabułę, bo normalnie zakochałam się w tym tajniackim Johnny'm! I gwarantuję, że ty też się zakochasz. (;
      Liczę na to, że wyrobię się do czerwca, bo z tym rozdziałem poszło mi dość szybko. Niestety czekanie na mail od Morrigan trwało troszkę czasu. :c
      Pozdrawiam i dziękuję bardzo za komentarz!

      Usuń
  2. Nie znam poprzedniej wersji tego opowiadanie, ale ten rozdział jest fantastyczny. Masz ogromny talent. Lubię opowiadania z nutką grozy w tle. Podoba mi się też, że piszesz z dwóch perspektyw i to, że twoje dialogi i odczucia nie są sztuczne. Piszesz jednocześnie poprawnie literacko używając zwrotów języka mówionego, ogromny dar, matko! Aż mnie rozsadza tak bardzo chcę się dowiedzieć co będzie dalej! Co do głównej bohaterki... Nie umiem jej rozgryźć. Czy jest taką naiwniaczką, czy raczej może silną dziewczyną? Mam nadzieję, że będziesz kształtować jej charakter i nie zrobisz z niej idealnej księżniczki ;) Aleksander mi nie podszedł... Wydaje się strasznym bufonem, ale może w następnych częściach zmienię swoje nastawianie względem niego :) Rozdział na prawdę dobry, a w oko nie wpadły mi żadne błędy, widać, że dużo nad nim siedziałaś! Kurcze, jestem pełna podziwu... Chciałabym mieć tyle talentu... Brava! Czekam na następny z niecierpliwością (dosłownie) <3
    Powodzenia i duużo weny!
    P.S. lecę zapoznać się z nowymi zakładkami i prosiłaś o link do naszych opowiadań... Nie wiem, czy jest sens, żebyś czytała coś na tak niskim poziomie, ale jeśli masz ochotę to zapraszam http://got-any-more-bad-ideas.blogspot.com/ <3 Jeszcze raz powodzenia i miłej niedzieli :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Powiem szczerze: dobrze, że nie zaznałaś się z pierwszą wersją tego opowiadania, bo jak teraz o niej myślę, wydaje się niekreatywna i zła.
      Zawsze chciałam pisać w perspektywie mężczyzny i zobaczymy jak mi się to uda. Na razie idzie mi w miarę łatwo, jednak niestety Alexander jest bardzo rozbudowanym bohaterem, który łatwo zmienia nastroje, więc zapewne kiedyś wyprowadzi mnie na manowce i zrobi co będzie chciał. :p
      Cass poznacie już za niedługo. Nie chcę za wiele zdradzać.
      Troszkę pracowałam nad tym rozdziałem. Starałam się, aby wyszedł jak najlepiej :)
      Pozdrawiam!

      Usuń
    2. I wyszedł ci na prawdę świetnie! Praca nie poszła na marne ;) Jeśli Aleksander na prawdę jest tak rozbudowaną postacią jak mówisz, to na pewno nie opuszczę ani słowa tutaj. Kocham złożone postacie, są najciekawsze i opowiadania związane z nimi czyta się najlepiej :)
      Pozdrawiam również :)

      Usuń
  3. O kurcze. Ten rozdział jest niezły, naprawdę niezły. Nie pamiętam poprzedniej wersji, może to i lepiej, bo wszystko by mi się mieszało, ale podoba mi się ten rozdział.
    Cassandra (Shay) córką mordercy? No nieźle, nie spodziewałam się tego. Nie miała dziewczyna łatwego życia z takimi rodzicami. Nie dziwę się jej, że musiała komuś powiedzieć o swojej przeszłości.
    Polubiłam Benjamina już od pierwszego zdania, które wypowiedział. ;) Doskonale dogaduje się z Cassandrą, musi być świetnym terapeutą. :)
    Mam nadzieję, że Alexander ich uratuje. Nie chciałabym, aby Ben oberwał. A tym bardziej Cass.
    Mam taki mętlik w głowie po tym rozdziale, że trudno mi napisać coś sensownego poza tym, że jestem bardzo na tak, jeśli chodzi o historię. Lubię takie gangsterskie, kryminalne, sensacyjne opowieści.
    Na błędach się nie znam, ale chyba w tym zdaniu ''Benjamin tak został.'' powinnaś poprawić to ''tak'' na ''tam''.
    I trochę pogubiłam się na początku czytając fragment pisany kursywą, bo najpierw piszesz jakby z perspektywy Shay, a później w narracji trzecioosobowej. O tutaj:
    ''Zdecydowanie nie lubiłam znajdować się w sytuacjach, w których serce biło mi mocniej, na ciele wyskakiwała zimna skórka, a ręce cały czas drżały. Starałam się nie przyjmować do wiadomości tego, że mogę tak bardzo denerwować się pierwszym spotkaniem z rodzicami od tylu lat. Wypraszała to wiele razy z umysłu, aż w końcu uwierzyła w to, że będzie silna i tak łatwo się nie podda uczuciom. Ale w chwili, w której się znajdowała, trudno było mówić o silnej woli.'' --->''nie lubiłam'' a potem ''uwierzyła''. Trochę się pogubiłam w tej narracji. Nie wiem, czy to było zamierzone, czy nie.

    Za wszelkie błędy w komciu przepraszam. Pozdrawiam i jeśli masz ochotę na romans, opowiadanie obyczajowe, to zapraszam do siebie (letnie-lzy.blogspot.com).;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Cieszę się, że rozdział ci się spodobał. Miałam trochę mieszane uczucia, ale jak widać zmyliły mnie, chociaż nie jestem w 100% z siebie zadowolona.
      Cassandra nie mogła tego trzymać w sobie, więc musiała znaleźć kogoś, komu mogła wszystko wyznać.
      Ja jestem zakochana w Benie od momentu, w którym go wymyśliłam. I, nawet bardziej niż w Alexie — mogę nawet powiedzieć, że działa mi na nerwy.
      Nie zauważyłam, że pisałam inną osobą, ale dziękuję za wskazanie błędu. Już poprawiony. (:
      Dziękuję bardzo za komentarz, a do Ciebie już wpadam!

      Usuń
  4. Świetny rozdział! Jest tajemniczo, ale to lubię :) I jeszcze ta cudowna muzyka. Już nie mogę doczekać się kolejnego rozdziału :)
    Pozdrawiam serdecznie i życzę dużo weny,
    Patrycja

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Stwierdziłam, że tajemniczy klimat jest dużo lepszy od obyczajówki. Do wybrania muzyki zainspirowała mnie mosane ze swojego bloga, ponieważ dodała ją w ostatnim poście. (:
      Dziękuję za komentarz i również pozdrawiam!

      Usuń
  5. Witaj! :))
    Po wciągającym i tajemniczym prologu, przyszła pora na zabójczy pierwszy rozdział! :))
    Całość przypadła mi do gustu, ale kilka fragmentów szczególnie. Np. ten z rodzicami Cassandry. Wzruszyłam się przy nim, co nie zdarza mi się często... :D Idealnie radzisz sobie z opisami przeżyć oraz świata przedstawionego, min. to mnie tak wciągnęło w czytanie, mogłam wczuć się w bohaterów! :)) ^^
    Co do błędów, sama się z nimi użeram, więc nie potrafię Ci pomóc... :'( Mogę jedynie zaznaczyć, że nic rażącego nie rzuciło mi się w oczy! :))
    Wiem, że trochę sobie poczekam na dwójkę, ale to mnie nie zniechęca! Świetne opowiadanie, boski styl, zostaję tu na długo!!! :D :** *.*
    Pozdrawiam i życzę mnóstwa weny!!! :)) :** ♥

    http://pirates-of-the-caribben.blogspot.com/?m=0

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mam nadzieję, że rozdział nie zabił was swoją nieokiełznaną monotonnością, bo mi się już coś zaczynać zgrzytać XD
      Nigdy bym nie powiedziała, że fragment z rodzicami mógł kogoś wzruszyć, ale jeżeli tak się stało, no to bardzo się cieszę. Co do opisów, uważam, że są kiepskie i za proste. Cierpię na brak wyrafinowanego stylu, który zawsze mi się marzył, ale cały czas staram się z tym walczyć!
      Możliwe, że dwójeczka pojawi się wcześniej.
      Do Ciebie również już wpadam. (;
      Pozdrawiam!

      Usuń
  6. O Matko! Zakochałam się! Ty to potrafisz pisać. Jesteś niesamowita. Naprawdę. Nie wiem co mogę jeszcze napisać. Mogłabym Cię wychwalać i wychwalać. Ten rozdział jest fenomenalny, co prawda nie wiem jaka była wcześniejsza wersja, ale na pewno ta jest lepsza, bo nie wiem czy można napisać lepiej no ty ten rozdział. To jest boskie. Nie mogę przeżyć, że dopiero w wakacje, mam nadzieje, że nie. ale nawet jeśli to i tak pozostanę twoją wierną czytelniczką. Nie ważne ile muszę czekać, ważne że się doczekam :* Teraz cały czas będę myśleć co dalej, co dalej. To jest uzależniające! Zapraszam do mnie, na nowy rozdział ;)
    http://live-in-danger.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mam nadzieję, że się nie odkochasz. (: Nie jestem niesamowita, ale dziękuję za tyle komplementów.
      Co do daty następnego rozdziału, to wszystko może się zmienić. Zależy, kiedy go napiszę i będę z niego zadowolona.
      Wpadnę do ciebie jak najszybciej.
      Pozdrawiam!

      Usuń
  7. Znalazłam jeden błąd. Nie mówi się "cofać do tyłu". Po prostu cofać. Albo zrobić krok w tył.
    Cassandra z pewnością nie miała zwyczajnego, przyjemnego życia. Bycie wychowywanym przez rodziców - morderców będzie miało wpływ na całą przyszłość dziewczyny. Zazwyczaj takie osoby wyrastają na podobne do rodziców, więc jestem zdziwiona, że główna bohaterka pozostała sobą i postanowiła odciąć się od rodzinnego środowiska. Mimo wszystko to praktycznie niemożliwe, bo cały czas istnieje ryzyko, że ktoś w ramach zemsty będzie chciał ją dopaść. Nic dziwnego, że Cassandra żyje w ciągłym strachu (swoją drogą nie wiem, czy używać tego nowego imienia, czy prawdziwego, ale Cassandra chyba bardziej mi się podoba, więc przy tym zostanę). Zresztą jej obawy, jak widać, okazały się słuszne.
    Benjamin to bardzo pozytywny człowiek. Od razu go polubiłam. W niczym nie przypomina typowego psychologa, który udziela porad w swoim gabinecie. To człowiek, który jest przede wszystkim przyjacielem, a dopiero potem specjalistą, który pomaga głównej bohaterce w rozwiązaniu jej problemów. Dziwi mnie, że zareagował tak spokojnie na wizytę dwóch nieznajomych w mieszkaniu Cassandry. Na jego miejscu z pewnością bym panikowała.
    Nawet nie wiesz, jak bardzo chciałabym się dowiedzieć więcej o Alexandrze. Zastanawia mnie, czemu właściwie ma uratować dziewczynę, kim jest i jak wielką rolę odegra w jej życiu. Sądząc po prologu, naprawdę dużą. Mam nadzieję, że kolejny rozdział ukaże się jak najszybciej. Czekam z niecierpliwością!

    Pozdrawiam
    b-u-n-t
    teorainn

    OdpowiedzUsuń
  8. Przyznam, że po prologu miałam wykreowany w głowie zarys Shay/Cassandry, ale ten rozdział całkowicie go rozwiał i wciąż nie potrafię ułożyć go na nowo. Podoba mi się, że nie rozwlekałaś początku na kilka rozdziałów, ale od razu rzuciłaś nas w wir wydarzeń, jednak brakowało mi nieco dłuższego zatrzymania się przy bohaterce, choćby wspomnienia o tym jak jej zycie wyglądało tuż po opuszczeniu rodziców, może nieco więcej na temat Bena (który zagraża tym, że całkowicie mnie zauroczy), ponieważ czuję się nieco zagubiona. Wiem, że Ben jest dla niej ważny, pomógł jej, gdy znalazła się na rozdrożu. Wiem, że lubi "Pamiętniki wampirów". Żałuję też, że tak szybko przeszłaś do narracji Alexandra, bo naprawdę jestem ciekawa jak przedstawiłabyś spotkanie z braćmi z perspektywy Cassandry, która dopiero myśląc o Benie znalazła w sobie odwagę; a przynajmniej tak to odebrałam. Podoba mi się Twój styl i to w jakim kierunku zmierza - lub może zmierzać, bo wciąż mogę sobie jedynie na ten temat dywagować - ale to lekkie skakanie z fragmentami, nieco mną zakręciło. Zwłaszcza, że pierwsze dwa fragmenty wyglądały jak niesamowity wstęp; niemal słyszałam głos Shay/Cassandry (kurczę, muszę się zdecydować którego imienia używać ;)). Na błędy zazwyczaj nie zwracam uwagi, chyba, że to byki ortograficzne, ale zauważyłam, że w retrospekcji użyłaś dwóch czasów - na początku pisałaś w pierwszosobowej narracji, potem już w trzeciej. Ach, i chciałam napisać, ze podziwiam Cię za fragment z Alexandrem, ponieważ sama piszę już dośc czasu, a jednak nigdy nie potrafiłam używać pierwszosobowej narracji w wykonaniu mężczyzny. Zawsze wychodziło mi to sztucznie, czego nie można powiedzieć o Tobie.
    Pozdrawiam ;)

    OdpowiedzUsuń
  9. Rozdział jest fantastyczny. Wszystkie opisy uczuć bohaterki powalają na kolana, a postawa Aleksandra jest interesująca:)
    Ben podbił moje serce i choć nie znam go dobrze, to mam nadzieję, że nic mu nie zrobisz! Sparrow, nie zrobisz mu krzywdy, prawda?
    Owiana tajemnicą przeszłość bohaterki wciąga i nie daje wytchnienia. Coś już niby wiadomo, ale jak dla mnie, to i tak za mało. Chce się więcej:)
    Czekam, czekam!
    :)

    OdpowiedzUsuń
  10. Nie czytałam pierwszej wersji i może właśnie dlatego wyczekiwanie tego rozdziału było dla mnie niczym wieczność... Z ręką na sercu mogę jednak powiedzieć, że było warto. Naprawdę ! Rozdział wyszedł ci po prostu fantastycznie i na pierwszy rzut oka widać jak wiele czasu i pracy musiałaś mu poświęcić.
    Po przeczytaniu prologu oraz krótkiego opisu historii, w mojej głowie ułożył się obraz Cassandry/Shay ( nie jestem pewna jak powinnam o niej pisać) i byłam prawie pewna, że wiem kim ona będzie - nadęta, bogata dziewczynka, która staje się kartą przetargową w jakiejś chorej grze... Jak się jednak okazało bohaterka jest zupełnym przeciwieństwem moje wyobraźni. Od pierwszego zdania zaczęłaś mnie zaskakiwać, kiedy jednak wspomniałaś o rodzicach mordercach.. cóż nie chcesz wiedzieć jaką miałam minę. Kończąc jednak ten wywód muszę przyznać, że postać, którą stworzyłaś naprawdę mi się podoba. Zwłaszcza fakt, że nie wyrosła na kogoś podobnego do rodziców, co pojawia się praktycznie w każdym opowiadaniu o podobnej tematyce... No i oczywiście jej miłością do Pamiętników Wampirów - tu to mnie po prostu kupiłaś w 100%.
    Ben wzbudził we mnie bardzo pozytywne uczucia. Zupełnie nie przypomina psychologa, który siedzi w starym fotelu z długopisem i kartką papieru.Sprawia wręcz wrażenie idealnego przyjaciela i mam nadzieję, że taki również się okaże.
    Jeżeli natomiast chodzi o Alexandra to cóż.. jak na razie jest on chyba moim ulubionym bohaterem. Tajemniczy i potężny. Czego można chcieć więcej? Oczywiście oprócz odpowiedzi na tysiące pytań, które pojawiły się w głowie :) Acham.. Chciałam jeszcze tylko dodać, że naprawdę podziwiam Cię za fragment z jego perspektywy. Po części za sam fakt, że się na to zdecydowałaś, ale również za to jak naturalnie Ci to wyszło. Po prostu rozłożyłaś mnie na łopatki !
    Życzę dużo weny i czekam na nowy rozdział z niecierpliwością.
    Całuje ! :))

    OdpowiedzUsuń
  11. Nie ma sprawy, do usług. (;

    OdpowiedzUsuń
  12. ok, tego się nie spodziewałam. zdecydowanie inny świat niż w poprzedniej wersji i chyba tylko z Alexa nie zrezygnowałaś, aczkolwiek chyba nieco go zmieniłaś. Najwyraźniej weszliśmy w niebezpieczny świat gangów i zbrodni, z którego nie sposób się wydostać nawet po zmianie nazwiska itd... Właściwie, jakby Shay chciała tak anprawdę zniknąć, to chyba powinna uciec z tego miasta, a nie tylko okulary zakładąc czy włosy zapuszczać... ale ok. Na poczatku byłam trochę zdziwiona, keiedy przeskakiwałaś tak z wątku na wątek, ale później zrozumialam, że to cąły czas ta sama dzieczyna, która próbuje normalnie żyć, choć to niemożliwe (w retrospekcji zmyliło mnie, że w pierwszym akapicie pisałąś w I osobie, a później przeszłaś na III, ale rozumiem, że to takie niedopatrzenie i również chodziło i Shay/Cass?). Zdziwiłam się trochę postacią Benjamina, tym, że trudno określić, w jkakich relacjach jest z główną bohaterką, ale właściwie to dość cikeaw zabieg. Ma chłopak jaja, żeby próbować przekonywać jak prawdziwy psycholog kolesi z bronią, żeby sobie odpuśćili, lubię go xD ale i tak dorbze, że Alex się znalazł, bo chyba sposób B by nie przeszedł. Swoją drogą, ciekawy jest ten nowy Alex, taki niejednoznaczny, zły, ale chyba nie do końca... Z pewnością zaintrygowałąś mnie tą notką. tlyko że mam wrażenie, że ją urwałaś. wystarczyłoby kilka słów więcej, żebny nie mieć takiego wrażenia, np.: "i wystrzelił" albo "wycelował w jego głowę", albo coś...nie, nie mówić, jaki był tego efekt, bo wtedy nie byłoby niespodzianki ale dopisać coś takiego, dzięki czemu zniknęłoby wrażenie"urwania". Z niecierpliwością czekam na cd:)

    OdpowiedzUsuń
  13. Dziękuję bardzo. Za niedługo pojawią się odpowiedzi na twoje pytania w odpowiedniej zakładce. (;

    OdpowiedzUsuń
  14. Rozdział był naprawdę interesujący. Już od samego początku dajesz nam dużo emocji, nie tylko jeśli chodzi o fabułę, ale też fakty dotyczące samej bohaterki. Byłam zaskoczona dowiadując się, że Shay jest córką mordercy - co potem przerodziło się w członka (bądź szefa) mafii. Nic więc dziwnego, że dziewczyna ucieka przed przeszłością i próbuje ułożyć swoje życie na nowo.
    Spodobała mi się postać Bena. Na pierwszy rzut oka wydaje się uroczym facetem. No i niewątpliwie pomógł naszej bohaterce w jej problemach. Nie wiadomo jak potoczą się jego losy jeśli chodzi o przestępców, ale radził sobie doskonale. Trzymam za niego kciuki. Byłoby szkoda pozbawić kogoś życia już w pierwszych etapach opowiadania, a Benjamin może nam przerodzić się w niesamowita postać.
    Sama nie wiem co powinna zrobić Shay. Zmierzyć się z przeszłością? Znowu uciekać? Ewidentnie widać, ze oni czegoś od dziewczyny chcą. Jestem bardzo ciekawa co się wydarzy.
    Szczególnie ciekawi mnie postać Alexandra. Tajny agent, a w dodatku Shay pisała list własnie do niego jeśli dobrze pamiętam. Zaintrygował mnie. Już sama jego obecność w miejscu akcji wywołuje we mnie masę pytań, ale te zostawię dla siebie. Najbardziej zastanawia mnie dlaczego obserwował dom dziewczyny. Wydawało się, ze nawet jej nie zna, a przez to nie bardzo rozumiem powiązanie z prologiem.
    W każdym razie niecierpliwie czekam na kolejny rozdział.
    Życzę morza weny i oczywiście pozdrawiam :*
    A linku do własnego bloga chyba zostawiać nie muszę :)

    OdpowiedzUsuń
  15. Hej, już u Ciebie jestem ;).
    Rozdział przeczytany i muszę Ci powiedzieć, że jestem zaintrygowana. Nie spodziewałam się takiego biegu akcji, zresztą muszę przyznać, że świetnie sobie poradziłaś. Rozdział napisałaś bardzo profesjonalnie, a jednocześnie tak lekko, że nawet nie wiem, kiedy skończyłam go czytać :). Duży szacunek za to!
    Klimaty jak najbardziej mi się podobają, zaciekawiają, aż chce się więcej i więcej, więc nie każ długo czekać na nowości xD!
    Od pierwszej chwili polubiłam Bena, ma w sobie coś takiego... fajnego ^^. Chętnie poznam go bliżej i myślę, że mógłby się stać jedną z moich ulubionych postaci. Piszę jedną z ponieważ jest też Alexander... wisienka na torcie XD. Uwielbiam, jak go tutaj przedstawiłaś. Oj, coś czuję, że będę miała do niego słabość xD!
    Życzę Ci więc dużo, dużo weny. Pozdrawiam ciepło :*.

    OdpowiedzUsuń
  16. Zazwyczaj komentuję całość po przeczytaniu, ale naszła mnie chęć na zmiany i będę komentować fragmenty;D Tak będzie chyba z korzyścią dla długości tego komentarza:D

    Bardzo ciekawie zaczęłaś ten rozdział. Już na samym wstępie rzucasz nam informację, że główna bohaterka zmieniła tożsamość i jest córką mordercy. Już samo to zachęca do dalszego czytania i przywołuje na myśl wiele ciekawych wątków, które mogą się tutaj rozegrać. Poszukiwania, pogonie, ucieczki przed ojcem lub jego wrogami... otworzyłaś sobie furtkę na wiele ciekawych wyjść i cholernie mnie zaintrygowałaś ! <3
    Marion... wspomniałaś o nim tak między wierszami i nie mam pojęcia czy będzie to jakaś istotna postać (tak mi się wydaje...) czy pojawił się tylko po to by dać jakiś pogląd na sąsiadów Cassandry i miejsce, w którym mieszka. Z jednej strony czuję, że ten facet może coś znaczyć, a z drugiej, że nic tu nie zmieni. Zakręciłaś mnie. Lubię to ;D

    A więc poszła do psychologa! Słusznie. Jeśli nie radziła sobie to wybrała najlepsze rozwiązanie. Ale to bardzo nieprofesjonalne, że psycholog stał się jej przyjacielem (myślę, że można go tak nazwać)! Obowiązuje ich jakaś etyka zawodowa, a to zdecydowanie jest przekroczenie granicy lekarz- pacjent. No, ale przynajmniej znalazła kogoś bliskiego. Może to i dobrze? Aczkolwiek jestem prawie pewna, że ich relacja już do końca zostanie na takiej stopie. Nie widzę ich razem. Na razie! :D

    Cóż takiego stało się w życiu rodziców Shy/Cas, że musieli zostawić własną córkę na pastwę losu i zamierzali zrobić to ponownie? I kim jest Ashley? Kochana, czy Ty widzisz ile ja mam pytań po tym rozdziale?:D

    No nie mów, że zastrzelili Bena! Chyba jednak nie... W każdym razie jestem bardzo ciekawa jak ta akcja dalej się potoczy. Na szczęście jest ten cały Alexander (i już teraz widzę go u boku Cas! :D), który z jakiś względów chce/musi jej pomóc. Dobrze wiedzieć, że nie została z tym sama.
    Coraz więcej sekretów, coraz więcej tajemnic. Każdy akapit to nowe niepewności. Muszę Ci przyznać, potrafisz zaciekawić! ;) I mam wrażenie, że idzie Ci z pisaniem coraz lepiej;) Czekam na kolejny i pozdrawiam! ;**

    OdpowiedzUsuń
  17. "przytyłam o kilka kilogramów" = przytyć kilka kilogramów;
    "tak mnie spostrzegali" = tak mnie postrzegali;
    "złożyć wizyty u psychologa" = odwiedzić psychologa.
    Takie błędy wyłapałam, cała reszta przekonała mnie do tego, że warto wpadać tutaj w przyszłości. Ciekawa historia, fabuła, fajnie wszystko opisane z tajemnicą, która każe mi czytać dalej ze zwykłej ciekawości. Nie mogłam się zabrać za czytanie, ponieważ przez studia mam sporo na głowie, ale jak już tutaj wpadłam to nie byłam w stanie się oderwać za co Ci dziękuję i jednocześnie przepraszam, że tak krótko. Niestety to ciężko moment w życiu każdego studenta.

    Pozdrawiam i zapraszam do siebie. :)
    Something different-imagine

    OdpowiedzUsuń
  18. Cudowny ten rozdział i chyba nawet ośmielę się stwierdzić, że podoba mi się o wiele bardziej od tego z tej poprzedniej wersji. Przede wszystkim dlatego, że od razu rzuciłaś nas w wir akcji, właściwie pozbywając się wszelkich mniej lub bardziej potrzebnych wstępów. Poza tym Cassandra aka Shay chociaż nadal nie ma zbyt ciekawych doświadczeń z własnymi rodzicami, to jednak w tym wypadku jej problemem nie jest już tylko brak akceptacji ze strony rodziców i ich skłonność do faworyzowanie swojej drugiej córki… W tym wypadku historia Shay wydaje się być o wiele bardziej rozbudowana i skomplikowana i chociaż wygląda na to, że większość jej problemów również związana jest z rodzicami i ich postępowaniem, to jednak całość wydaje się mieć o wiele więcej niewiadomych… Z jednej strony mamy Shay jako córkę mordercy, która nienawidzi siebie… Z drugiej Shay jako zwykła, beztroska dziewczyna, która spędza wolny czas w towarzystwie Bena (uwielbiam jego imię i po tym, jak go opisałaś wnioskuję, że to ten bohater, w którym mogłabym się zdecydowanie zauroczyć, bo imię, bo loczki, bo jego poczucie humoru <3). I wreszcie Shay jako ofiara… No, no, naprawdę się to świetnie zapowiada… Swoją drogą ciekawa jestem czy w ogóle i jeśli tak, to w jaki sposób na charakter Shay wpłynął fakt, że jej rodzice zajmowali się tym, czym się zajmowali (cóż, to, że ściągnęli jej na głowę niebezpiecznych ludzi, to już wiemy xd). Z jednej strony może przez to, że nie miała z nimi aż tak ciągłego kontaktu, mogło jej się udać uniknąć wszelkich ich „wpływów” na jej osobowość … Ale z drugiej strony, nawet jeśli rodzice sami jako tako nie mieli na nią i jej charakter większego wpływu, to jednak pośrednio sprawili, że Shay musiała szybko nauczyć się samodzielności. Ba, przez to, że w niewielkiej społeczności mieszkańców zyskała łatkę córki morderców, musiała nauczyć się nie zważać na opinię innych i po prostu stać się silną młodą kobietą… Także wpływ rodziców był zapewne choćby w takim wymiarze – Shay musiała szybko dorosnąć i nauczyć się dbać o swoje interesy. Dlatego te obawy Alexandra, zgodnie z którymi S. miałaby być niezwykle strachliwą osóbką wydają się moim zdaniem bezpodstawne. A skoro już jesteśmy przy Alexandrze… Jejku, on jest jakimś podwójnym agentem, tak? I ma do tego chronić Shay… Omg, to się zapowiada niezmiernie ciekawie. Nie mogę się doczekać tego, jak to dalej będzie się rozwijać (dlatego trzymam kciuki, żeby udało Ci się dodać coś jeszcze jednak przed wakacjami :D).
    Co do zakończenia… To był Benek, tak? I on tak po prostu sobie z tymi ludźmi dyskutował… Nie, zmieniam danie… Ja już się nim zauroczyłam… To dopiero szaleniec… A szaleńcy są niezwykle fajni xd
    AAA, wpakowałam się z buciorami do zakładek… I w bohaterach… Kliknęłam na Benjamina i ten obrazek… Toż Benjaminem jest mój Benek (tak sobie skracam Benedict na Benka, takie moje małe szaleństwo :D). Ech, w takim razie ja i Benjamina, i Ciebie za to, że go stworzyłaś, oficjalnie uwielbiam!
    Pozdrawiam <3

    OdpowiedzUsuń
  19. Rozdział tak jakby mnie zabił, ok XD No tego się nie spodziewałam, na serio. Lubię poczytać troszkę akcji, a tu już w pierwszym rozdziale jest takie coś. Podoba mi się. Na serio. Nie umiem pisać super długich komentarzy, więc musisz zadowolić się takimi beznadziejnymi zdaniami. Ale wracając, na serio mi się to podoba. I naprawdę będę sobie czytać. Nawet nie wiesz jak bardzo mi się to podoba i na bank czekam na kolejne rozdziały. Bo to jest warte przeczytania.
    Także weny. Pozdrawiam cieplutko.
    tonori

    OdpowiedzUsuń
  20. Podoba mi się, że w tej wersji akcja rozpoczyna się od pierwszego rozdziału. Od razu poznajemy Shay i jej problemy i pojawia się akcja. Dziewczyna wydaje się silna i zdecydowana. Przede wszystkim dlatego, że jej rodzice są mordercami i musi uciekać przed ich wrogami, zmieniła tożsamość. Musi radzić sobie w trudnej sytuacji.
    Ben jest zdecydowanie bardzo pozytywnym bohaterem. Jako psycholog miał duży wpływ na Shay i mam wrażenie, że dziewczyna się trochę w nim zauroczyła. Z drugiej strony jest jego kompletnie przeciwieństwo, któremu nie zależy na dziewczynie i wykonuje tylko swoją pracę - Alexander. A Marion... jest po prostu dziwny. Opowiadanie dobrze się zapowiada.
    Czekam na drugi rozdział i pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
  21. Popłakałam się :cc Jejku to jest takie piękne, a to dopiero początek :cc Sparrow, kocham cię <3 Twoje opowiadanie zmieniły moje życie, przez ciebie zaczęłam pisać też ja. Zmieniłaś moje życie na lepsze i dziękuje ci za to ! :* Daj do siebie jakiś kontakt to popiszemy >.<
    Co do rozdziału... jest taki ... piękny
    Cudo
    Do tego Johnny <3 I ten szablon ... jejku no wszystko tu jest takie genialne. Nie mam się do czego przyczepić *-*
    Shay i Alexander to moi dwaj ulubieni bohaterowie <3
    Od dawna śledzę twoje opowiadania i powiem ci, że chyba to jest najlepsze :) Proszę cię, nie kończ go w połowie :c Chciałabym jeszcze skomentować epilog <3
    Co tu dużo pisać ?
    Polecam ciągle tego bloga moim znajomym i każę im to czytać ( albo sama im czytam XD ) i komentować. Zostawić po sobie jakiś ślad, żeby Sparrow mogła mieć chęci do napisania kolejnego świetnego rozdziału :)
    Odezwij się Sparrow do mnie na twitterze ( https://twitter.com/xoAmeliaBo ) albo GG 53536168 :)
    Pisz dalej, duszyczko :)
    Do napisania xxx

    OdpowiedzUsuń
  22. Mam być szczera, prawda? To jest świetne. Śmiem nawet twierdzić, że ta wersja jest o wiele lepsza. Przyznam, że na początku nie byłam zadowolona. Wciągnęłam się w tamtą historię i smutno mi było, że ciągniesz to od początku. Teraz, patrząc na powyższy rozdział, sądzę, że podjęłaś właściwą decyzję! Hmm... Tak naprawdę to nie za bardzo pamiętam dokładnie, słowo w słowo, poprzedni rozdział, ale wiem o czym był. Pewne jest to, że Cashay (cóż za mix), nadal nie ma za dobrych kontaktów ze swoimi rodzicami, ale tutaj jest to chyba spowodowane przez coś całkiem innego. Nie za bardzo wiem jeszcze co, ale na pewno z kolejnymi rozdziałami coraz więcej się dowiem :) I będę na nie czekać z niecierpliwością. Uhu, ukrywanie się. Zawsze lubiłam takie wątki w opowiadaniach. Kurczę, bardzo to ciekawie napisałaś. Te wstawki z gangsterami i w ogóle. Nie mam pojęcia, jeszcze, o co chodzi, ale naprawdę jestem ogromnie zadowolona z tego, co przeczytałam! Benjamin wydaje się całkiem sympatycznym człowiekiem, który pomógł Cashay, więc mam nadzieję, że nic mu się nie stanie i wyjdzie cało z tej akcji. No i jaki udział w tym Alexandra? O kurczę, kurczę. Niezły początek, zostaje mi tylko czekać na więcej! Sama mam ogromną nadzieję, że dodasz coś wcześniej niż na wakacje, na pewno nie tylko ja!

    Pozdrawiam, CM Pattzy
    http://at-your-command.blogspot.com/
    http://oznakowana.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  23. Ach te matury, ale już jestem. Jasne, poczekam :). Są ważniejsze rzeczy, ale mam nadzieje, że jak się z nimi uporasz, to nie zapomnisz o mnie :).
    Na razie za wiele nie wiem, więc wiele nie powiem pewnie, jednak spróbuję się wypowiedzieć na temat tego, co już jest. Trochę nie bardzo wiedziałam, dlaczego dziewczyna uciekła, ale nam już trochę powiedziałaś. Jakaś to taka średnia opcja szukać córki morderców, która nic złego nie zrobiła. Brać ją za zakładniczkę? Jechać, szukać, aby tylko ją znaleźć? Nie wiem, co w tym wypadku ma to dać. To zawodowi zabójcy, którzy chyba wybrali taką drogę, nie martwiąc się o własne dziecko. Czy zaprzestaną czegoś, bo ktoś je ma? Szczerze mówiąc, to nie przepadam za psychologami, bo większość uważa się za wszystkowiedzących i takich, który tylko coś pomruczą i:"Jak się z tym czujesz?" tak, wiem taki stereotyp trochę. Nie wydaje mi się, aby Ben przekonał tych dwóch do tego, aby jednak go nie zabijali i dali sobie pomóc. Ewentualnie może ich tylko zdenerwować. Ciekawa postać Alexandra. Pewnie ją uratuje, ale nie wywołuje ona u niego jakiejś sympatii, bardziej chyba niechęć, bo jest córką morderców, ale czy to jej wina? To tylko jego zadanie, aby ją uratować. Tylko czy na dłużej, a może tylko na moment? Będzie się musiał chyba do niej przyzwyczaić. Tak wiem, wybiegam sobie w przyszłość i to tylko w mojej wyobraźni. W sumie nieźle sobie to dziewczyna wykombinowała, że znalazła takie nazwisko. Ale czy na pewno dobrze zaszyć się w miasteczku, w którym każdy wszystko wie? Tu chyba nie da się zaszyć. Pozdrawiam :) (w-glab-wyobrazni.blogspot.com)

    OdpowiedzUsuń
  24. Rozdział bardzo dobry, aczkolwiek postacie zaczynały mi się mieszać. Potrzebuję wytłumaczenia "na chłopski rozum", bo inaczej mogiła C: Gdybym miała chwilę czasu napisałabym długi wywód odnoście moich uczuć, co do przeczytanej historii, lecz pakowanie wzywa mnie nieubłaganie. Weny życzę i pozdrawiam!
    Gdybyś mogła informować mnie o nowych rozdziałach to byłabym bardzo wdzięczna.

    http://homicidium-voluptatem.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  25. Witaj.
    Czy czcionka mogłaby być większa? To jedyny zarzut, który miałabym na samym początku. Przyznam szczerze, że wątpię, abym miała więcej zastrzeń. Nowa tożsamość? Córka mordercy? No, no. Nieźle. Rozdział jest bardzo dobrze napisany. Mogę jedynie potratulować Tobie, że piszesz świetne opisy.
    Tak jak jasności, czytam opowiadania tych osób, które również znajdują czas na moje opowiadanie. Mam nadzieję, że znajdziesz czas.
    Pozdrawiam,
    http://akfradratposiadaartystycznaduszyczke.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  26. Cześć. Nie wiem dokładnie, gdzie znalazłam Twojego bloga, ale przejrzałam ostatnio jakiś milion opowiadań o niemal identycznych tematach. Wybrałam sobie kilka do czytania, które są inne. Takich perełek jak Twoja nie ma wiele w internecie. Pisałam kiedyś opowiadanie o podobnym klimacie, ale czytając Twoje czuję zażenowanie samą sobą. To jest naprawdę dobre. A więcej, trzyma w napięciu od początku do końca. Alexander walczy z Benem o pierwsze miejsce ulubionych postaci. Każdy z nich jest tak wyraźnie inny, a jednocześnie obaj mi się niemożliwie podobają. Podobają mi się treściwe opisy, ich szczegółowość i odpowiednie ułożenie. Bo napisać dobry opis to jedna z większych zagwozdek pisarza. No wiesz, łatwo jest napisać "wysoka blondynka o ładnej twarzy". Tylko, że to nic nie daje. A Ty w swoich opisach (szczególne chapeau bas za opis wyglądu Bena) robisz to w sposób oddający dokładnie wygląd bohaterów. Pojawiło się kilka zdań, których do końca nie jestem pewna. Np. "Zapytał się" i nie jestem przekonana, czy to możliwe w naszym pokręconym języku w odniesieniu do rozmowy z kimś konkretnym. Ale tego typu drobiazgi nie wpływają według mnie kompletnie na odebranie tekstu. Masz talent, dlatego mam nadzieję, że tylko straszyłaś o tym, że rozdział będzie w wakacje.
    Podsumowując i nie zanudzając:
    nietuzinkowy temat, dobrze napisana historia, przemyślane i po prostu wciągające. Kocham i będę odwiedzać!
    Pozdrawiam ciepło,
    http://crownsjewel.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  27. Pozwalam na zabicie mnie, tak. Długo mnie tu nie było, a jak zdążyłam przeczytać, to szczerze odechciało mi się komentować (ostatnio miałam cholerną blokadę nawet do wyrażania swoich opinii). Ale jestem! Sam rozdział boski, naprawdę. Nie sądziłam, że pokocham takie opowiadanie od samego pierwszego rozdziału, co uczyniłaś. Naprawdę masz świetny styl pisania, wręcz go kocham. Takie magiczne to się wszystko wydaje, każde słowo mi się podoba. Tak, opowiadanie jest boskie i nie mogę doczekać się kolejnych rozdziałów. Czekam z niecierpliwością :D
    Weny i pozdrawiam cieplutko~

    OdpowiedzUsuń
  28. O rajciu! Zapowiada się ciekawie. Nie mogę się doczekać kolejnych rozdziałów! :)

    OdpowiedzUsuń
  29. nie było mnie tu dawno, ale z racji tego, że chcę wrócić do obiegu, to tu przyszłam i: o jejku!
    Naprawdę mi się podoba to, że z jednej strony mamy wątek kryminalny, a z drugiej strony widać, że próbujesz wpleść tutaj wątki psychologiczne.
    Kiedy słyszę imię Benjamin, to automatycznie miękną mi nogi. Ja nie wiem dlaczego tak mam, ale przed oczami widzę Brytyjczyka z czarnymi, ewentualnie brązowymi oczami i ciemnymi włosami z cudownym akcentem. Jednym słowem - widzę faceta idealnego! :D
    Choćby dla niego będę to czytać :D

    OdpowiedzUsuń
  30. Po prologu spodziewałam się czegoś zupełnie innego. A tu taka akcja.
    Obaj mężczyźni są ujmujący. W sumie podobni do braci z oglądanego serialu, przynajmniej jeśli chodzi o charakter. Tylko, że chyba obydwaj są dobrzy?
    Twój styl pisania jest na prawdę dobry, szybko mi się to wszystko czytało :)

    OdpowiedzUsuń
  31. Bardzo fajny rozdział. ;) Przyjemnie się go czytało, pare razy sobie śmiechłam - oby tak dalej! :D
    Huehue, bohaterka widzę też jest fanką TVD ^^ Ehh, jak ten serial był dobry do 4 sezonu... </3
    Pozdrawiam i lecę czytać dalej! :D

    OdpowiedzUsuń

Dziękuję za każde słowo! Przyjmuję krytykę z wielką chęcią, jednak uzasadnioną.